Czy Bóg powołuje na cukierki ?

Czasem spotkać możemy się ze stwierdzeniem „NIE CZUJĘ BOGA”. „Nie czuję” można tu rozpatrywać na trzy sposoby:
– brak zainteresowania tematem wiary, religii, kościoła
– brak odczuwania w doświadczalny sposób Bożej obecności
– nie zauważanie Bożych działań w naszym życiu.

Człowiek często kieruje się w życiu uczuciami, to one pomagają nam określić czy dana sytuacja jest dla nas dobra, czy spotykana osoba żywi wobec nas dobre zamiary, a nawet uchronić od zagrożenia. Pełnią też funkcję motywującą, przecież o wiele chętniej wykonamy czynność, która sprawia nam przyjemność. I tu trzeba zaznaczyć, że uczucia są jak najbardziej dobre, jednak nie możemy bazować tylko na tym co odczuwamy.
Przecież większość z nas kierując się uczuciami nie chodziłaby do pracy, a nawet jeśli to nie byłaby to systematyczna obecność. Unikalibyśmy wizyt u lekarza, gdyż jak mniemam dla większości nie jest to miłe doświadczenie. No i skoro jesteśmy już przy temacie leczenia…

Lęk, który możemy odczuwać przed przystąpieniem do sakramentu spowiedzi także mógłby nas od niej wystarczająco odstraszać, jednak mamy świadomość, że jest ona konieczna dla zdrowia duszy i umocnienia w wierze. Uważam, że kierowanie się uczuciami w sprawach wiary to nie jest dobra droga. I choć czasem pomagają nam one na początku naszej drogi to w pewnym momencie trzeba zrobić krok wyżej. Bardzo miłym wspomnieniem i myślę, że nawet dobrem dla duszy (?) jest to przyjemne odczucie ulgi i zrzucenia ciężaru po odejściu od konfesjonału lub wzruszenie podczas jednej z adoracji Najświętszego Sakramentu przy blasku świec i ckliwej muzyki. Jednak nie popadajmy w rutynę oczekując tych odczuć za każdym razem. Pan Bóg nie jest Bogiem powołującym na „cukierki”. Przyjemne odczucia, korzyści płynące z wiary i cuda dziejące się każdego dnia godziłyby w naszą wolność. Przecież Bóg daje nam wolną wolę, nie zaś zamyka w więzach przekupstwa.

Wiara to świadomy wybór- to takie życie, by podejmować decyzje, które zawsze będą nas prowadziły BARDZIEJ do Boga (zapraszam do mojego wpisu Magis). Nie są zaś to nasze odczucia, które warunkują to czy Bóg istnieje, czy też nie. To nie jest tak, że skoro nie odczuwasz Boga namacalnie, niemal zmysłowo to nie jesteś człowiekiem wierzącym. Lub też, że Pan Bóg o tobie nie pamięta. Pan Bóg chce byśmy podjęli starania spotkania z Nim. On na nas czeka i daje się nam cały.

Tak jak chcąc poczuć smak potrawy musisz jej skosztować (nie wystarczy tylko się jej przyglądać i wąchać), tak jest i z odczuwaniem Boga. Nie czujemy Boga, bo Go nie „jemy”. Dosłownie i w przenośni. Tak jak jedząc znamy swoje ulubione potrawy, tak i smakując różne modlitwy poznajemy, które najbardziej nam służą. My zaś czasem w życiu wiary całe życie kosztujemy mleko modyfikowane podawane niemowlakom i dziwimy się, że po tylu latach nadal jesteśmy na etapie infantylnej modlitwy nie pasującej do naszego rozwoju w innych dziedzinach. Lub też całkowicie odrzucamy wszelki pokarm i dziwimy się, że nasze siły osłabły i dążymy do śmierci (ciała i ducha).

Trwając już w relacji z Bogiem czasem również doświadczamy „milczenia” Boga. Myślę, że jest to tak jak w relacji z dwojgiem osób, czasem jedna milczy, by ta druga mogła się wypowiedzieć. Czasem też jedna zbytnio absorbuje czas sobą i dziwi się, że ta druga nic się nie odzywała. Zostawmy Panu przestrzeń do mówienia. No i wydaje mi się, że najważniejsza przyczyna jest taka, że nie zauważamy tych „małych” oznak działania Boga w naszym życiu. Tak jak po czynach poznajemy miłość drugiego człowieka do nas, tak też prośmy Boga, byśmy umieli dostrzec działanie Boże w naszym życiu i dziękujmy za wszelkie błogosławieństwa.

Wpis ten poruszył tylko cząstkę tej rzeczywistości. Przyczyn takiej sytuacji może być tak wiele, jak ludzi na świecie. Najlepszym i jedynym lekarstwem jest ŻYWA RELACJA Z BOGIEM. Spożywanie Słowa Bożego, przystępowanie do sakramentów i ufne oddanie się Bożemu prowadzeniu. Wtedy nie musimy nic „czuć”, aby być pewnym, że nasze serce jest miłe Bogu 🙂

Zdjęcie ze strony: http://www.tapeciarnia.pl/slodycze

35 odpowiedzi na “Czy Bóg powołuje na cukierki ?”

  1. Szkoda , że w dzisiejszych czasach ludzie wierzący są traktowani jak idioci, głupcy i osoby gorsze. Mimo wszystko otwarcie przyznaję się do swojej wiary. Wiele osób dostrzega Boga dopiero wtedy, gdy dzieje się coś złego.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nie mam takiego wrażenia, choć być może to kwestia towarzystwa w jakim się obracam. Pan Bóg jest zawsze obecny, nie tylko w trudnych momentach. Myślę ze warto dziękować i za trudne momenty życia, szczególnie jeśli to w nich odnawiamy więź z Panem.

      Polubienie

  2. Wiara chrześcijańska wyrasta z Krzyża a nie ze słodkości; jest taka… nie z tego świata. Jezus podkreślał to nie raz; „gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi bili by się o mnie.” albo „ktokolwiek chce być wielkim nich będzie najmniejszym” czy też to o nadstawianiu policzka.
    Nam potrzeba „nowego narodzenia” i umocnienia tego stanu; to Chrzest i Bierzmowanie. Zwłaszcza chrzest w Duchu Świętym powoduje, że stajemy się… nie z TEGO świata. I teraz już żyjemy z Bogiem i w Bogu, kiedy to czujemy i kiedy nie.
    Myślę, że nawet bardziej gdy nic nie czujemy 😉
    p.s. A Bóg to nie perfumy, zeby go bylo czuć.

    Polubienie

    1. Z tym chrztem w Duchu swietym (szczególnie rozumianym jako przynależacy do czlonkow jednej ze wspolnot) to troszkę bym polemizowala. Ale z reszta wypowiedzi jak najbardziej się zgadzam. Wiara to wierne trwanie, a nie czekanie na fajerwerki 😉

      Polubienie

      1. Tę zależność zaobserwowałam także u siebie … im więcej wiedziałam, tym mnie musiałam odwoływać się do wiary. I uważam, że jest to proces naturalny, chyba, że się go przerwie poprzez indoktrynację.

        Polubienie

      2. Tyle, że moim zdaniem wiara to nie za bardzo dziedzina życia (jest nią duchowość), i trudno tu mówić o rozwoju. Ja widzę to następująco: jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest bycie logicznym, rozumnym. Logicznie i rozumnie wiemy np., że dziewice nie zachodzą w ciążę. Żeby zawiesić rozum musimy mieć naprawdę jakiś powód, to musi być duży powód. Wiara musi nam coś załatwiać, wyrównywać jakiś brak. Inaczej nie głosilibyśmy bez mrugnięcia okiem rzeczy ponadnaturalnych i nielogicznych. Ja po prostu nie mam żadnych spraw do załatwienia. Uważam, że to ok. Jeśli komuś innemu wiara coś załatwia i jest dzięki temu spokojniejszy to też dobrze :). A tak w ogóle ładnie piszesz, pewnie będę tu zaglądała, choćby w celu inspiracji. Pozdrawiam.

        Polubienie

  3. Bardzo dobry tekst. Problem polega chyba na tym, że jesteśmy trochę „rozpuszczeni”. Dookoła nas tyle atrakcji i rozrywek, że oczekujemy fajerwerków, które będą nas przyciągać i oślepiać do kościoła. A prawda jest taka, że wiara nie jest łatwa. Wiara jest wymagająca. Więc czasem łatwiej sobie powiedzieć „nie czuję tego” i uznać to za usprawiedliwienie dla lenistwa i wygodnictwa.

    Polubione przez 1 osoba

  4. Gdyby każdy mówił i pisał o wierze tak jak przeczytałam w twoim wpisie, to pewnie ludzie wierzący byliby powszechnie postrzegani w trochę inny sposób. Bardzo mądrze piszesz. Ja nie umiem w ten sposób polemizować czy dyskutować o wierze. Czuję się w tym temacie niepewnie, mimo iż uważam sobie za osobę wierzącą i uczęszczam na msze.

    Polubienie

  5. Bardzo dobre porównanie „Nie czujemy Boga, bo Go nie „jemy”.”
    Moim zdaniem obecnie wiara jest tożsama z kościołem, który nie ma najlepszej passy w związku z różnorakimi aferami… warto nauczyć się to oddzielać.

    Polubienie

Dodaj komentarz